Miłość w czasach instant

miłość w czasach instant

Miłość w czasach instant

„Balans” Pracownia Diagnozy, Terapii i Psychoedukacji

Autor: dr Marcin Furman psychoterapeuta, leczenie uzależnień i współuzależnienia, psychoterapia indywidualna i grupowa


Arystoteles w pierwszych słowach Metafizyki mówi, że każdy człowiek ze swojej natury dąży do poznania. Zapewnienie takie można uzupełnić o deklarację, która jest równie silna i jednoznaczna, a mianowicie, że każdy chce być kochany. Wydaje mi się, że dziś można mieć co do pierwszego zapewnienia pewne wątpliwości. Natomiast w przypadku drugiego, twierdzenie takie jest aktualne.
Żyjemy szybko, wciąż gdzieś gnamy, wciąż nam brakuje czasu, aby zająć się sobą, a w rezultacie pomijamy to, co stanowi naszą istotę – wszystko to, co stanowi i jest właściwe ludzkiej egzystencji. Od nikogo nie wymagamy, aby poznawał – co więcej, dziś większość ludzi woli wiedzę w wersji instant, smart. Wpisuje hasło w google, by następnie uzyskać rezultat. I nie interesuje mnie, czy jest to prawda, czy nie. Nikt o to nie pyta. Nie ma w tym nic dziwnego.

W tym świetle okazuje się więc, że arystotelesowskie zapewnienie, co do wartości poznania i wiedzy, dziś podlega deprecjacji. Jak się okazuje – wbrew pozorom – to miłość jest czymś fundamentalnym, bez czego nie potrafimy sobie wyobrazić naszej egzystencji. Tak jak większość przestała interesować się poznaniem, ponieważ jest to nieopłacalne – tak wszyscy, i mimo wszystko, dążą do miłości. Każdy chce być kochany. I co do tego nie ma wątpliwości. Pojawiają się nowe portale randkowe. Tinder, sympatia, to tylko dwa z niezliczonej palety możliwości.
Każdy może wybrać to, co chce – to, czego szuka. W zasadzie, kogo szuka. Panie, panowie, blondynki, blondyni, brunetki, bruneci itp.Każdy chce kogoś poznać, wszyscy chcą się zakochać. Jak wspominałem na początku, wszyscy szukają miłości, ale nie każdy jest wystarczająco asertywny. Dlatego zadowala się tym, co daje producent. Produkt odpowiednio zareklamowany, zajmujący dobre miejsce na półce, sprzedaje się sam. Jednakże, jak to zwykle z takimi produktami bywa, nie zagrzewa on w naszych rękach miejsca na dłużej. 

miłość w czasach instant

Wciąż szukamy czegoś nowego, lepszego. Szukamy ideału, kogoś kto nie istnieje. Kogoś kto wypełni wszystkie nasze pragnienia, życzenia, będzie wyglądał tak, jak wygląda jego pierwowzór w naszej głowie. Taki wybór można też spointować tekstem Jana Brzechwy: „… i tylko wysp tych nie ma”. Szukamy więc… znajdujemy. Nie ma tu jednak kompromisów. Dlatego, jeśli ci, którzy „znajdują”, zauważą, że „znaleziony”, czy coś z jego cech charakteru, nie podlega temu idealnemu kryterium, które założyli na początku – od razu go odrzucają. To jednak nie powoduje zniechęcenia. Wręcz przeciwnie, powracają oni do półki i szukają kolejnego produktu, który ich ponownie zachwyci, spełni ich nadzieje. Nadzieje takie nie mogą być spełnione, albowiem ideał to nie rzeczywistość. Dlatego szukają, wciąż szukają, i tak jak najlepsze środki czystości, wywabiają brud w 99%, tak oni nie mogą się pogodzić z tym jednym procentem niekompatybilności. Ideał musi być rzeczywisty, i to w 100%.

Są też tacy, którzy nie chcą tracić żadnej szansy. Dlatego umawiają się „równolegle”, z kilkoma osobami na raz. Nie chcą sobie zamykać drogi do lepszej wersji osoby, z którą się obecnie spotykają. Kolejna zaś również nie może być wersją ostateczną, a że wybór jest nieskończony, ponieważ wciąż pojawiają się nowe kandydatki i kandydaci, szans również jest nieskończona ilość.

Są też tacy, którzy liczą na formalność. Cenią sobie niezależność. Czas wolny spędzają w pojedynkę, spotykając się raz, może dwa razy w tygodniu na seks i wspólne wyjścia do pubu, kina. Mają mnóstwo zajęć. Cały czas został wyczerpany. Nie mają możliwości, żeby wcisnąć jeszcze jedną osobę, spotkanie w harmonogram dnia, bądź po prostu nie chcą dzielić go z jeszcze jedną osobą. Bardziej jest ona, jak hostessa, która, gdy obejdą cały hipermarket, obdarowuje szynką w promocyjnej cenie – albo jak mechanik, do którego jadą od święta, gdy zapali się jakaś kontrolka, której tajemnicy same nie są w stanie rozwikłać.

Pośród wszystkich zebranych, są szczęściarze. Na nic nie liczą. Ale rzeczywistość ich zaskakuje. To znaczy, również chcą znaleźć miłość. Są jednak zbyt zranieni, zbyt nieśmiali, żeby mieć nadzieję na to, że ją znajdą. Chcą zobaczyć jak to jest – umówić się po kilkuletniej, czy kilkunastoletniej przerwie. Znów poczuć motyle w brzuchu, choć tak naprawdę na nic nie liczą. Nieśmiało idą na spotkanie. Nie oczekując niczego, znajdują wspólne tematy, które ich łączą. Znajomość rozpoczynają bardzo neutralnie, wręcz obojętnie, wszak są zranieni, a rzeczywistość to nie bajka. Nie ma nic wspólnego z komedią romantyczną, w której bohaterowie na końcu żyją długo i szczęśliwie. Rozmawiają o problemach natury psychologicznej, filozoficznej, przede wszystkim egzystencjalnej. Na nic nie liczą, po rozmowach na temat aborcji, kary śmierci, czy też religii, rzeczywistość wciąż pozostaje obojętna. Jedyne co może zranić, to siła argumentu użyta ze zbyt dużą emfazą w dyskusji. Reszta pozostaje bez zmian. Pozostają w swoich skorupach zaciekawieni dalszym ciągiem dyskusji. Tak jak wiatr przenosi nasiona z jednego miejsca na drugie, gdzie nieoczekiwane przez nikogo pojawiają się kwiaty – tak samo oni, nieoczekiwanie, któregoś ranka budzą się i już nie mogą bez siebie żyć. Starając się być neutralnymi w swojej relacji, przeoczyli to, czego dusza nigdy nie pomija. Będąc z natury ludzkiej najbardziej uważną, zwróciła uwagę na to, co oczom i uszom wydało się być całkowicie nie ważne. Tembr głosu, wszystkie pauzy, sposób w jaki pili herbatę, w jaki odkładali łyżeczkę po zamieszaniu i dzielenie się tematem dyskusji. Wszystko to chemia, przez niektórych określane bywa bratnimi duszami.

Komentarze są wyłączone.

Umów się na wizytę:

Umów wizytę telefonicznie lub przez "ZnanyLekarz.pl"
Zamknij